VII. Wewnętrzne sprawy duszpasterskie.

Jest rzeczą prawie niemożliwą opisać w kilku zdaniach ogrom pracy księży pracujących w osiedlach oraz tego co zdziałał ks. Delegat. Zostawmy to Bogu, który wie i liczy. Trzeba jednak podkreślić, że księ ża prawie wszyscy, nie wyłączając ks. Delegata chorowali na malarię. Mimo osłabienia, jakie wywołuje ta choroba, mimo tropikalnego klimatu, mimo bardzo prymitywnych mieszkań pracowali wytrwale i ofiarnie. Każdy z nich miał, prócz zwykłych zajęć duszpasterskich, minimum dwadzieścia godzin nauki religii tygodniowo. W W. Poście organizowali rekolekcje dla starszych osobno i dla młodzieży szkolnej osobno. W każdą niedzielę a często i w ciągu tygodnia odbywały się zebrania stowarzyszeń religijnych.

Ks. Delegat zorganizował czterokrotne zjazdy księży, w czasie których odprawiono wspólne rekolekcje. Niestety z powodu ogromnych odległości nie wszyscy księża mogli wziąć w nich udział. Sam wygłaszał nauki rekolekcyjne dwa razy w Kidugali, raz w Tangeru, dwa razy w Koji, dwa razy w Rongai, około osiem razy w Nairobi: osobno dla kolonii polskiej, mieszkającej w mieście a osobno dla polskich ATS.

W ciągu swego sześcioletniego pobytu w Afryce ks. Delegat, odwiedzając osiedla, źrebił lekko licząc około 25.000 mil autem, koleją i samolotem, nie włączając w to podróży do Polski w r. 1947.

W 1946 r. J.E. Ks. Bp Gawlina odznaczył kanonicką rokietą i mantoletem ks. Dziekana Dziduszko, ks. P. Rogińskiego i ks. Delegata Słapę.

Ks. Dr. Śliwowski zraził do siebie władze administracyjne polskie i angielskie, nie pozostało mu nic innego jak wyjazd do USA, . dokąd się udał na początku r. 1947. Proboszczem po nim został ks. Kan. Rogiński.

W październiku 1947 r. na mocy przyrzeczenia, jakie rząd brytyjski dał polskim siłom zbrojnym w Anglii, rozpoczęła się ewakuacja rodzin tych żołnierzy, którzy znaleźli się w PKPR. W ciągu trzech miesięcy opuściło Afrykę przeszło dziewięć tysięcy osób. IRO, która powstała po zlikwidowaniu UNRA, wybitnie pomagała naszym uchodźcom w osiedlaniu się w innych krajach. Zapraszała do Afryki kolejno komisje rekrutujące naszych uchodźców do pracy w swych krajach. Na skutek prac tych komisyj wyjechało do Kanady około 400 osób, do Francji prawie sześćset ludzi, do Australii przeszło 1200. Do Kanady również zostało zaproszonych prawie trzysta naszych sierot. Na indywidualne wizy wyjechało do USA, Argentyny i innych krajów około dwieście osób. Polski Komitet obywatelski w Nairobi czynił usilne starania, by część uchodźców mogła się osiedlić w brytyjskiej Afryce. W wyniku tych starań przyznano uchodźcom : trzysta miejsc w Kenii, dwieście pięćdziesiąt w Tanganice, 350 w Półn. Rodezji i 150 w Rodezji Połudn. Pozostało w obozach tylko dwa tysiące osób, z którymi nie wiedziano, co zrobić.

W miarę wyjeżdżania naszej ludności z obozów zmniejszała się ilość tych osiedli. Resztę ludności z Obu Rodezji umieszczono w pojenieckim włoskim obozie w Połd. Rodezji w Gatoomie. Proboszczem tego osiedla został ks. Dr. E. Drobny, który niedługo potem uległ wraz z ks. Siemaszko wypadkowi samochodowemu i zmarł w kilka dni później Leży na cmentarzu w Gatoomie. R. in p. Ks. Kan. Kubieński otrzymał zaproszenie od Bpa Outshoon’u na stały pobyt na jednej ze stacji misyjnej. Ks. L. Lomiński osiedlił się w Johannesburgu i jest kapelanem dla Polaków w Unii Połud. Afryki. Ks. Staroborski wyjechał na misje do Japonii. Po zlikwidowaniu Ga toomy zawitali do Tangeru księża: Kan. Dziduszko, Jaworski i Siemaszko. W międzyczasie na skutek starań księdza Delegata ks. Bp Gawlina przyznał ks. Jaworskiemu i ks. Siemaszce kanonicką rokietę i mian tolet. Po wyjeździe ks. Kan. Rogińskiego do Anglii proboszczem osie dla Tangeru był jakiś czas ks. Wierzbiński a potem ks. Kan. Dziduszko. Ks. Wierzbiński udał się do USA via Anglia. Ks. L. Królikowski wyjechał jako opiekun sierot do Kanady i trzeba to z naciskiem podkreślić, wy wiązał się na tym stanowisku znakomicie. Pragnął on udać się na misje do Japonii, ale biskupi kanadyjscy powierzyli mu zadanie opie kowania się w dalszym ciągu przybyłymi do Kanady sierotami.

Ks. J. Sajewicz po zlikwidowaniu Ifundy wrócił do Kanady. Ks. Maciaszek, który po rozwiązaniu Kidugali zamieszkał w Ilundzie, do prowadził do końca likwidację Ifundy a następnie po wyjeździe ks. My szkowskiego do Belgii, przybył do Koji i jakiś czas był tam proboszczem a stamtąd wyjechał do Argentyny. Księża Janus i Szklanny uda li się do Anglii. Stamtąd ks. Janus przeniósł się do Rzymu, a ostatecznie do Australii. Ks. Kan. Sas-Jaworski otrzymał zaproszenie do USA, dokąd po długich staraniach o wizę wyjecha; w końcu roku 1950.

Zostały więc tylko dwa obozy: w Tangeru i w Koji, mając łącznie coś ponad dwa tysiące ludzi. Obóz przejściowy w Nyali koło Mombasy napełniał się tylko wtedy, gdy jakaś grupa uchodźców udawała się do innych krajów z portu mombaskiego. Kapelanem został tam ks. Kan. Siemaszko, który nie mógł wytrzymać, by nie przerobić nędznej obozowej kaplicy na schludną i pięknie ozdobioną świątynię.

Ks. R. Gruza duszpasterzował w Koji a ks. Kan. Dziduszko wraz z ks, F. Wińczowskim jy Tangeru. Ks. Delegat Słapa zlikwidował dział WRS, a pozostałych kilka tysięcy szylingów z funduszu WRS przekazał ks. Kan. Dziduszce, a sam zgłosił ks. Biskupowi Gawlinie chęć wyjazdu na inną placówkę. Ks. Biskup przyjął rezygnację ks. Słapy i przekazał ks. Kan. Dziduszce agendy kierownika duszpasterstwa na Afrykę, dając mu tytuł swego delegata. Tak więc ks. Delegat Dziduszko był przy narodzinach obozów uchodźczych w Afryce i przy ich zgonie.

J.E. Bp Gawlina uznając pracę ks. Słapy przysłał mu w r. 1948 w sierpniu dekret nominacyjny Ojca Św. mocą którego ks. Słapa został zaliczony w poczet tajnych szambelanów Jego Świątobliwości z tytułem monsignora'a.