V. Pierwszy polski klasztor w Persji.

Gdy po odlocie ks. Biskupa przybył z Pahlewi ks. Zajkowski, praca w duszpasterstwie nabrała jeszcze żywszych kolorów. Już przedtem z polecenia ks. Slapy zbierali się kapelani wszystkich teherańskich obozów na wspólne konferencje w każdym tygodniu. Zwyczaj ten zachowa; ks. Zajkowski, Przyczyn i 7 się one do skonsolidowania pracy, zdyscyplinowania kapelanów; ustalano program pracy i szukano wspólnie rozwiązania szeregu narastających problemów. Sekretarzem tych konferencji by,1 ks. kpi. Miszkurka. Protokuly tych zebrań są w posiadaniu ks. Słapy. I wszystko byłoby szło pomyślnie mimo pewnych trudności gdyby ks. Zajkowski nie ogłosił w miejscowym dzienniku teherańskim (Jurnal de Teheran wychodzący po francusku!), że zakłada polską parafię na terenie miasta Teheran. Wynikła z tego nieprzyjemna sprawa, bo to przecież należało, do kompetencji Ordynariusza Persji Arcbpa Marina. Ks. Arcybiskup się obrazi, i korzystając z chwilowej obecności w Teheranie Gen. Andersa zwrócił się przez niego do Bpa Gawliny, by zwolnił ks. Zajkowskiego a przywrócił na to stanowisko ks. S/apę. Po kilku dniach nadeszła telegraficzna odpowiedź Biskupa Gawliny z Rosji: ks. Zajkowski ma się udać do Palestyny i stawić się tam do dyspozycji ks. dziekana Brandysa, a ks. Słapa ma być aż do dalszej decyzji p. o. szefa duszpasterstwa. Na tym stanowisku pozostał ks. Słapa zatwierdzony następnie w październiku jako już stały Kierownik Duszp., aż do maja 1944 r. czyli do chwili, gdy z rozkazu Biskupa Gawliny objął kierownictwo Duszpasterstwa w Afryce Brytyjskiej.

Ks. Achtabowski został teraz kapelanem garnizonu teherańskiego i faktycznie był zastępcą Kierownika Duszpasterstwa. Ks. Słapa prócz kierownictwa Duszpasterstwa był równocześnie proboszczem dla około tysiąca Polaków, którym udało się osiedlić czasowo w mieście Teheranie. W tym okresie równolegle obok prac ściśle duszpasterskich rozwijały się trzy piękne dzieła pod bezpośrednią opieką i nadzorem Kierownika Duszpasterstwa. Z inicjatywy Rotm. Stefana Tyszkiewicza i wskutek zabiegów i krzątań się niezmordowanej staruszki pani Hubertowej powstał w Szemranie dom dla rekonwalescentów. Po jakimś jednak czasie wojsko cofnęło subsydia na utrzymanie tego domu i pani Hubertowa zwróciła się do ks. Słapy, czy by on nie był w stanie sam go utrzymać. Ks. Słapa zainteresował tą sprawą Delegata Apostolskiego, który chętnie zgodził się pomagać, gdyż miał pewne fundusze z Watykanu. Nadarzyła się okazja wydzierżawienia znacznie większego domu, tuż koło miasta. Przeniesiono cały sprzęt z szemrańskiego domu i urządzono rzeczywiście piękne schronisko; nazwano je Domem Akcji Katolickiej. Prawie 50 osób stosunkowo wygodnie tam mieszkało. Dom posiadał własną kaplicę pod opieką chorowitej Siostry Felicjanki Piotrowskiej. Kapelanem i dyrektorem tego . Domu był przez dłuższy czas ks. Słapa a potem już do końca istnienia tej instytucji ks. Sas Jaworski.

Obok Domu Akcji Katojjckięi powstała Ochronka Im. Saperów Karpackich. Dzielni Saperzy postanowili przyjść z pomocą chorym dzieciom a zwłaszcza sierotom i opodatkowali się dobrowolnie. Każdy miesiąc przesyłali na ręce ks. Słapy około L: 115, a pierwsza ich ofiara wynosiła prawie trzysta funtów, z czego można było zapłacić dzierżawę domu i zakupienie niezbędnego sprzętu. Kierowniczką domu była jakiś czas niezwykle dzielna i energiczna Pani Rogoyska. Niewiele dzieci mogło tu znaleźć schronienie, bo dom był stosunkowo mały, a potem okazało się jeszcze, że grozi zawaleniem się; niemniej oddał on duże usługi schorowanym sierotkom. W sierpniu przybyły drogą przez Mes-hed Siostry Nazaretanki z Matką Reginą Budzyńską na czele. Kilka długich lat w Rosji nie załamało ich ducha i wróciły stamtąd pełne zapału do pracy. Było to niewątpliwie zasługą Matki Reginy, zakonnicy o pięknej postawie matrony polskiej, odznaczającej się głębią życia wewnętrznego, niezwykłą dobrocią, spokojem i mrówczą zapobiegliwością i pracowitością. W ogóle trzeba to powiedzieć, że ks. Słapa miał szczęście spotkać w swej pracy ludzi nieprzeciętnie wartościowych.

Przyjazd Sióstr Nazaretanek natchnął ks. Słapę nową ideą: trzeba tym tu;ającym się Siostrom stworzyć klasztor, pierwszy polski klasztor w Persji! Poszedł z tą myślą do Delegata Apostolskiego. Znalazły się skromne fundusze i wynajęto' duży i piękny dom z niewielkim ogrodem. Do tego klasztoru przeniesiono Ochronkę Saperów Karpackich. Siostry w liczbie siedemnastu zajęły poddasze i urządziły tam swą sypialnię, jadalnię i pracownię. W lecie panował tam dniem i nocą niesamowity upał i duszność! Salon przekształcił się w najpiękniejszą kaplicę w Teheranie, parter i pierwsze piętro zajmowały dzieci. Ochronka rozrosła się: siedemdziesiąt dzieci żywiono w niej codziennie. Prócz tego Siostra Veritas zorganizowała szkołę powszechną dla tych dzieci. Sława klasztoru rosła. Drzwi jego stale były dla gości otwarte. Przychodzili więc ciekawi, a wracali oczarowani tym, co widzieli. Tam spotkałem pewnego popołudnia p. A Krakowieckiego. Nie znałem go nawet z nazwiska. Siedział w cieniu drzewa a na jego kolanach Tadzio i Januszek dwa najmilsze brzdące ochronki: wokół cisnęły się inne maleństwa, a on grzał się ich ciepłem po przebyciu lodowatego dna Kołymy. Częstym gościem bywał Delegat Apostolski i radował się, że Jego grosz ofiarny nie tylko się nie zmarnował, ale przynosi owoc stokrotny. W maju 1944 trzeba było to piękne ognisko polskie i katolickie zlikwidować, bo Siostry wyjeżdżały do Afryki Brytyjskiej, by tam w tropiku, służyć znacznie większym gromadom polskich sierot.

Delegat Apostolski zwiedzając obozy i szpital z biednymi wysiedleńcami zauważył, że księża pracują tak ofiarnie a mieszkają w tak prymitywnych warunkach. Postanowi; urządzić im dom wypoczynkowy w letniskowej dzielnicy Szemranu. Wynajął nowiutki i obszerny dom i wyposażył go wprost komfortowo. Dom ten oddał ks. Słapa w zarząd ks. Prof. Kantakowi. Tutaj odpoczywali księża w miłym chłodzie po pracy na swych stanowiskach w Teheranie.