VII. Zakończenie ewakuacji z Rosji.

We wrześniu 1942 roku przybył ostatni statek z ewakuowanymi do Pahlevi. Jeszcze kilka grup Polaków opuściło Rosję i autami przez Meshed dotarło do Teheranu. Stosunki z Rosją od jakiegoś czasu bardzo naprężone zakończyły się zerwaniem przez Rosję stosunków dyplomatycznych. Niebawem do Teheranu przyjechał cały personel polskiej ambasady. Ogółem udało się ewakuować z Rosji około stu tysięcy polskich obywateli. Teraz główny wysiłek Delegatury Min. Op. Społecznej i Middle East Refugee Administration skierował się na ewakuację uchodźców z Persji...do .kolonii brytyjskich. Ludzie obawiali się Indyj i Afryki i używali różnych sposobów, by odwlec moment wyjazdu z Persji. Były to przeważnie rodziny żołnierzy i nie chciano się rozstawać z Armia. Wymieniano Liban jako miejsce najodpowiedniejsze dla czasowego osiedlenia tych rodzin. Pewnego razu zapisano w Ilgim obozie około 500 osób na najbliższy transport przez Achwaz do Afryki. Ludzie zbuntowali się i powiedzieli, że nie pojada. Delegatura zażądała kilkunastu żołnierzy angielskich, którzy natychmiast przybyli i otoczyli obóz ze wszystkich stron, nie pozwalając nikomu się z niego wydalić. Nocą prawie trzystu ludzi zwiało z pilnie strzeżonego obozu!

W październiku tego roku zawitał do Teheranu J. E. ks. Biskup Gawlina. Blisko pół roku pełnych wysiłku wizytacji pasterskich w wa runkach sowieckich, trudnych do opisania, miał za sobą niezmordowany Arcypasterz; Zamieszkał w domu wypoczynkowym, urządzonym - przez Delegata Apostolskiego w Szemranie. Lecz i tu nie chciał odpoczywać: w dzień wizytował obozy cywilne, a nocą zamykał się w swym pokoju i opracowywał obszerny raport o Rosji dla Stolicy Apostolskiej. Po dwu tygodniach wyjechał do Iraku. Przed swym odjazdem zamianował ks. F. Dziduszkę kierownikiem duszpasterskim dla ludności cywilnej w Afryce brytyjskiej.

W drugiej fali ewakuacyjnej przybyło trzech neoprezbiterów, wyświęconych w Rosji przez ks. Biskupa Gawlinę: ks. B. Jakimowicz, ks. Jankowski i ks. Dzierżek. Ks. Jankimowicz z polecenia ks. Słapy duszpasterzował dzieciom w piątym obozie a zarazem był prefektem w polskim Gimnazjum i Liceum w Teheranie. Trzeba przyznap, że mimo młodego wieku i braku doświadczenia znakomicie sobie dawał radę, i cieszył się wśród uczniów i w gronie nauczycielskim znaczną powagą i darzono go dużym zaufaniem. Ks. Jankowski do chwili wy jazdu do Indyj pracował jako trzeci kapelan szpitala kazwińskiego, a ks. Dzierżek stanął do pomocy ks. Dalingerowi w llgim obozie i wkrótce zdobył sobie serca swych parafian, a ^zwłaszcza młodzieży.

Ksiądz Biskup wezwał kilku księży do wojska, a kilku innych wysłał z transportami ludności cywilnej. Ks, J. Przybysz udał się z gromadą uchodźców do Meksyku, ks. Dalinger z ks. Jankowskim do Indii, ks. Z. Siemaszko, ks. dr Szyszko wraz z ks. dziekanem Dziduszko do Afryki. Na ich miejsce przybył ks. Góralik T.J. z Beyrutu i ks. S. Myszkowski O.F.M. cap. z wojska. Pierwszy wziął duszpasterstwo II obozu, a ks. Myszkowski obozu I, trzeci obóz otrzymał ks. Rogiński.

Ludność nasza odczuwała bardzo brak różańców i książeczek do nabożeństwa. Zaradzono temu dzięki dobrej woli kilku ludzi. Pani

Paszkiewicz z Akcji Katolickiej stworzyła z pomocą finansową Kierownika Duszpasterskiego pracownię różańców i w ciągu kilku miesięcy wyprodukowała ich prawie dwa tysiące! Ks. Sfapa wyprosi! w Delegaturze Min. Op. Społecznej dość znaczną subwencję i za nią wykonano kilkanaście tysięcy srebrnych krzyżyków, które rozdano ludziom. Po wyjeździe ks. Biskupa Gawliny zaprosił ks. Słapa na naradę P. Inż. W. Świątkowskiego i P. T. Bieleckiego i tak mniej więcej do nich przemówił: — « Ludzie narzekają, że nie mają ani czasopisma religij nego ani książeczek do nabożeństwa. Ja nie jestem ani drukarzem ani publicystą. Raz jeden w życiu posłałem do katolickiej gazety swój artykuł, a i to go nie wydrukowali. Więc sami widzicie, że się na tym nie znam: rozważmy teraz wszystkie pro i contra i zliczmy nasze możliwości, czy potrafimy tu wydawać polskie i religijne czasopismo. Czy znajdziemy odpowiednie pióra? Czy koszta druku zdołamy pokryć z sum uzyskanych ze sprzedaży tego mającego się narodzić pisma? I tak dalej i t. d.!» — Wnet kartka papieru pokryła się cyframi, podsumowano je: <- trzeba 5.000 rialsow (500 tumanów perskich) czyli około 40, aby ruszyć z miejsca.» — orzekli z miną znawców. Ks. Słapa przedstawił ten projekt Delegatowi Apostolskiemu i wraz z serdecznym błogos.awieństwem zgarnął ze stołu pięćset perskich tu manów. Skromniutki tygodnik czterostronicowy nosił z dumą piękny tytuł: * Nasz Przyjaciel«. Wkrótce stał się bardzo popularny, a co było jeszcze dziwniejsze to to, że ks. Słapę po prostu zmuszano, by pisał i jak mówiono pisał nawet nieźle. Mówiąc o « Naszym Przyjacielu » należy wspomnieć z głęboką wdzięcznością osobę przezacnej Pani Janiny Scazighino, która prawie za darmo a niezmordowanie krzątała się koło tego czasopisma, wypraszając artykuły u Pana S. Kościałkowskiego Prof. USB., składając numer i na czas dostarczając go na punkty rozdzielcze do sprzedaży.

Równocześnie przystąpiono do przedrukowania « Małego modlitewnika » sposobem kliszowym. Dochód uzyskany ze sprzedaży tej książeczki pozwolił przez d.uższy czas subsydiować « N. Przyjaciela».

W lecie 1943 przybył na wizytację kanoniczną obozów z ludnością cywilną nowomianowany przez J. E. ks. Biskupa Gawlinę, któremu Stolica Apostolska nadała 2. X 1942 r. jurysdykcję i tytuł Ordynariusza Uchodźców Polskich, jego Wikariusz Generalny dla ludności cywilnej, ks. Prałat T. Reginek. W ciągu dziesięciu dni odwiedził wszystkie obozy i przygląda, się pracy księży. Odjeżdżając dziękował księżom za ich znakomitą pracę i, jak widać z postawy moralnej dorosłych i młodzieży szkolnej, bardzo owocną.

Pięć obozów polskich otaczało- wieńcem Teheran, stąd bardzo łatwo byio księżom zbierać się na wspólne stale co tydzień odbywa jące się konferencje, łatwo było przychodzić sobie wzajemnie z po mocą w czasie spowiedzi. Ludność nasza w zasadzie była bardzo pobożna i codziennie rano i wieczorem gromadziła się przy ołtarzach polowych. W każdym obozie była Akcja Katolicka, a w Teheranie czuwała nad całością prac Rada Akcji Katolickiej, którą do swego boku powołał ks, Słapa. Wrogowie nasi usiłowali przedstawić .naszą ludność, a zwłaszcza Polki, Delegatowi Apostolskiemu w złym świetle, ale bardzo nieliczne wypadki złego prowadzenia się kilkunastu Polek nie mogły i nie były w stanie popsuć wspaniałej postawy moralnej olbrzymiej większości naszych wysiedleńców.

Ks. Prałat Reginek, a przedtym jeszcze ks. Dziekan Cieński obaj jednomyślnie wyrazili się o działalności księży naszych w słowach niezwykle pochlebnych. Obowiązkiem moim jako reportera jest nie tylko potwierdzenie tej opinii, ale również podkreślenie działalności kilku wybitniejszych księży.

Ksiądz Bp Gawlina wizytując po swym przelocie z Rosji Ispahan. nie mógł dość nachwalić się ks. F. Tomasika za pracę, zdolności organizacyjne i wprost fanatyczną jego gorliwość w pracy nad duszami powierzonej mu młodzieży. Ks. Tomasik, wierny uczeń Don Bosko, codzień wprowadzał w czyn hasło tego Świętego: Da mihi animas, caetera tolle! Zdar, się na swym posterunku i zdrowie stracił. Gdy ks. Sapa miał wyjeżdżać z Teheranu, jego właśnie ks. Biskup zamianował kierownikiem duszp. na Persję. Pokorny ks. Tomasik nie przyjął tej zaszczytnej nominacji, tłumacząc się brakiem zdrowia no i tym, że w takim razie musia/by opuścić Ispahan - a ja już chyba — mówił — nie potrafiłbym żyć bez tych dzieci ».

Oglądał również ks. Bp Gawlina cmentarz teherański, dzieło ks. J. Achtabowskiego. Arcypasterz wyraził szczere zadowolenie i doda:, że jest to pierwszy cmentarz tak pięknie rozplanowany i ozdobiony, jaki mu się zdarzyło widzieć w ciągu tej wojny. Działki i rzędy oznaczone, groby ponumerowane z białym prowizorycznym drewnianym krzyżem. Potem już Delegatura Min. Op. Społecznej (popularnie nazwana: MOS) wzięła z rąk odwołanego do wojska ks. Achtabowskiego ten cmentarz, ale ściśle wykonując plan, jaki przedstawił. Każdy rząd otoczono niskim podmurowaniem, a na nim jeden wspólny murowany krzyż. Każdy grób otrzymał tablicę kamienną w formie poduszki, na której wyryto personalia zmarłego. Na kilkunastu tablicach widać tylko: «NN», często bowiem ludzie umierali nie zostawiając żadnych danych o sobie. Po prawej stronie cmentarza spoczywa około czterysta dzieci i dla nich zaprojektował ks. Achtabowski białe tablice. Wszystkie groby obsadzono młodymi drzewami, a na głównej alei cmentarnej postawiono wspaniały pomnik-krzyż z czarnego marmuru, To końcowe ozdobienie cmentarza to już dzieło Inż. Kolbuszewskiego, ale ściśle wykonane według planu ks. Achtabowskiego. Pozostał więc w dalekim i egzotycznym Teheranie cmentarz-pomnik. Małe drzewka pewnie już dziś wyrosły i osłoniły dwa tysiące grobów uszeregowanych, jak wojsko do apelu. Groza mrozi serce, gdy się pomyśli, że tak właśnie jak dziś staną kiedyś na Sądzie Ostatecznym głębokimi, jakże głębokimi szeregami w milczeniu, a Sędzia Sprawiedliwy odbierze ten raport o sponiewieraniu człowieka i -- wyda wyrok...

Trzecim kapelanem, którego ciężka i niebezpieczna służba zasługuje na wyróżnienie to ks. H. Miszkurka. Kto nie pracował w szpitalu, w którym dwa tysiące walczących ze śmiercią przebywało w ciągu długiego czasu a więcej niż dziesięć tysięcy przez niego się przesunęło i w którym umierało dziennie więcej niż dziesięć osób, ten nigdy nie pojmie, co to znaczy być kapelanem takiego szpitala i jak niezwykle ciężką ks. Miszkurka miał pracę. Podziwiałem tym bardziej jego zawsze uśmiechnięte oblicze i to, że nigdy się nie skarżył!

Niezapomnianą postacią dla wielkiej części naszych uchodźców pozostanie ks. Piotr Rogiński. Kiepsko ubrany, niedbający o swój wy gląd, trochę dziwak odznaczał się on niepospolitą gorliwością w służbie Bożej. Znakomity kaznodzieja i żarliwy patriota! Jedną jednak miał wadę: Nie potrafił nie mówić na kazaniu o polityce, wprawiając tym często w kłopot władze administracyjne.