III. W Nairobi.

Wróciwszy po prawie miesięcznej wędrówce do Nairobi zastał ks. Delegat wiele pilnych spraw do załatwienia: założenie dwutygodnika < Nasz Przyjaciel": załagodzenie sporu między księżmi: Jaworskim a Staroborskim i Myszkowskim a Godlewskim; skarga na ks. Szyszko, którego kierownictwo osiedla chciało się pozbyć z Fort Janson; szukanie mieszkania i lokalu na biuro, kupno samochodu i mnóstwo drobnych spraw, jak przygotowanie raportów dla ks. Biskupa, ks. Prałata Regin ka, dla Wnukowskiego o tym, co WRS może zdziałać w osiedlach, dla Delegata Oświaty z wizytacji szkół i t. d. Ks. Dziduszko z jego polecenia udał się natychmiast do Fort Jamson, by na miejscu rozpatrzeć zarzuty przeciw ks. Szyszko. Ks. Dziekan zaproponował przeniesienie ks. Szyszko do innego obozu i ks. Delegat zgodził się na to, ofiarując mu spokojny, mały obóz w Makindu, zaś ks, Sas-Jaworski miał objąć Fort Jamson... W 1946 r. ks. Szyszko wyjechał do Polski.

Z Morogoro został ks. Rogiński przeniesiony do Tangeru na stanowisko prefekta szkół średnich, a na jego miejsce przybył z Koji ks. Godlewski. Oczywiście nie stało się to natychmiast z różnych względów, ale koniec końców sytuacja powoli ułożyła się. Ks. Myszkowski został w Koji na stanowisku proboszcza.

Na Święta Bożego Narodzenia w 1944 r. ukazał się w pięknej zewnętrznej szacie, lecz jak się ks. Sajewicz wyrazi/: « ubożuchny jak stajenka betleemska, * Nasz Przyjaciel". Pierwszy numer bez polskich czcionek, następne numery były już składane z polskich czcionek, dzięki darowi A. Szewczyka, nowego delegata MOS'u, który również wypłacał na to czasopismo kilkanaście funtów miesięcznie. Następne numery były coraz lepsze i w treść bogatsze, Przyjaciel » bowiem zdobył sobie takie pióra, jak: Z. Nowakowski, Prof. Kościałkowski, J. Dołęga-Kowalewski, Ks. Rogiński i inni. Wydawnictwo było deficytowe, mimo nakładu 2000 egz. i mimo, że redakcja i administracja nie pobierała.żadnego z tytułu tej pracy uposażenia, cały bowiem personel redakcyjny składał się z ks. Słapy i sekretarki duszpasterstwa Pani S. Kiełczewskiej. Papier, druk, wysyłka i honoraria za niektóre artykuły pochłaniały mnóstwo pieniędzy a prenumerata nie dawała tyle, by pokryć wydatki. Pisał więc ks. Słapa na wszystkie strony, prosząc o subwencje i — o dziwo! — otrzymywał je; mógł więc po jakimś czasie przyjąć stałego redaktora. Ostatni rok (1946-47) redaktorem był ks. Mgr Wierzbiński.

Ks. S/apa prócz zwykłych obowiązków kierownika duszpasterstwa pełnił kilka innych jeszcze funkcji: był- duszpasterzem dla obozu polskich ATS w Nairobi, opiekował się obozem w Makirlću, do którego dojeżdżał dwa lub trzy razy w miesiącu, i schroniskiem dla starców w Manirze; miał co tydzień pogadankę radiową dla osiedli a od lipca 1946 r. objął po odjeździe Pana Wnukowskiego dział WRS. Trzeba zaznaczyć, że ilekroć ks. Delegat prosił ks. Prof. Wargowskiego o pomoc w pracy duszpasterskiej, zawsze ją otrzymał.