Część I.
Duszpasterstwo polskie w Persji w latach 1942 - 1945
II. Przygotowania do Ewakuacji
IV. Ks. Biskup Polowy w Teheranie
V. Pierwszy polski klasztor w Persji
VII. Zakończenie ewakuacji z Rosji
Część II
Afryka
I. Ogólne wiadomości o obozach polskich w Afryce Brytyjskiej
II. Pierwsza wizytacja osiedli w Tanganice
IV. Wizytacja osiedli w Ugandzie.
V. Wizytacja osiedli w Obu Rodezjach
VI. Problem osiedlenia uchodźców
Rozpoczął się okres intensywnej pracy w Bazie Ewakuacyjnej. Sztab Płka Machnowskiego zbierał się codziennie na narady ze sztabem angielskim. Codziennie odbywały się odprawy oficerskie, na których ustalano poszczególne działy pracy, przewidywano bieg wypadków podczas trwania ewakuacji, ustanawiano punkty ewakuacyjne, mianowano komendantów tych punktów itp. Ks. Słapa także brał żywy udział w tych wielkich przygotowaniach. Po ustaleniu ogólnych zarysów organizacji tej niezwykłej w dziejach świata ewakuacji, przystąpiły do opracowania szczegółów ewakuacji t. zw. komórki terenowe. Zbierali się więc na odprawy komendanci obozu Pahlewi, Kazwinu, Teheranu, Hamadanu, Kermanshah i Achwazu. Te obozy to punkty, przez które będą musiały przesuwać się oddziały Armii Polskiej pod dowództwem Gen. Andersa. (Więc jednak spełniło się życzenie Rotm. Zakrzewskiego!) Część tej Armii miała zasilić Armię Polską w W. Brytanii, większa jej część zaś miała zgrupować się w kilku obozach w Iraku. Praca tych sztabów Bazy była z natury rzeczy teoretyczna, pozwalała jednak na zapoznanie się w przybliżeniu z przyszłą rzeczywistością. Niektóre szczegóły tego zagadnienia o nawiano z nowo mianowanym delegatem dla spraw ludności cywilnej P. Styburskim. Jeśli potem okazało się, że rzeczywistość ewakuacji przekreśliła przemyślane tak szczegółowo planowanie sztabu Pik Mąchnowskiego, to jednak zastała go na stanowisku przygotowanego, czujnego i nastawionego do uchwycenia rzeczywistości. Natomiast delegat Styburski nie mógł przygotować się ani pod względem teoretyczny n ani terenowym do Ewakuacji. Był sam i dopiero wśród ludzi przybyłych z Rosji mógł sobie dobrać współpracowników. Gdyby więc nie Baza, nie miałby kto przyjąć ludności naszej masowo napływającej z Rosji. Szpital dla tak strasznie wyczerpanych przeżyciami w Rosji ludzi po prostu nie istniał!!! To prawda, że nikt o tym nie pomyślał, zresztą liczono zdaje się na małą prywatną klinikę dr Zapfatyńskiego.
Tymczasem Kierownik Duszpasterstwa w oczekiwaniu na przyjazd ludności z Rosji zajął się nieliczną z dawna.tu istniejącą kolonią polską. Posiadała ona w Teheranie swój własny lokal i bibliotekę, łatwo więc było ją zebrać. Na polskie nabożeństwa gromadzili się z radością ciesząc się szczerze, że mogą przebywać w towarzystwie polskich oficerów. Warto zanotować z życia tej kolonii takie trzy obrazki:
Pewnego dnia odbyło się nabożeństwo żałobne za pierwszego ochotnika Polonii Teherańskiej Kwaterajtisa, który choć niepełnoletni zgłosił się do Brygady Karpackiej i zginął w Tobruku od wybuchu miny, zostawiając samiutką starą matkę.
Innym wydarzeniem był chrzest 18-letniej panny Ireny Pławińskiej. Urodzona w Rosji nigdy nie widziała polskiego księdza, a matka jej, wyznania prawosławnego, powiedziała sobie, że w dniu, w którym spotka polskiego księdza, ochrzci córkę i sama przejdzie na katolicyzm. Bierzmowania udzielił w prywatnej kaplicy matce i córce sam Delegat Apostolski.
Wielką sensacją w Bazie było zjawienie się dwojga dzieci P. Kłopota: Wiktusi i Józka, najprawdziwszych murzynów - Polaków. Ojciec tych dzieci ożenił się z autentyczną Sudanką i kolor matki odziedziczyły dzieci.
Ks. Słapa nawiązał bardzo ścisłą łączność z Delegatem Apostolskim, Arcybiskupem A. Marina, będącym zarazem Ordynariuszem łacińskim Persji. Zainteresować się On szczerze przyszłą ewakuacją i swoją powagą od razu ułatwił pracę na swoim terenie Kierownikowi Duszpasterstwa. Księża Misjonarze teherańscy: Lazarzyści i Salezjanie obiecali okazać najdalej posuniętą życzliwość i pomoc podczas trwania ewakuacji i oddali swe kościoły do dyspozycji Polaków — a również i cmentarz.
W połowie marca, a więc tuż przed zapowiedzianym już przybyciem pierwszej fali zesłańców, niespodziewanie w nocy przybyć Pik Warchoć, komendant ośrodka ewak. w Pahleyi oraz Mjr łjermanowski z Kazwinu razem ze swymi sztabami, mówiąc, że bolszewicy nakazali im natychmiast opuścić swe placówki i że ewakuacji nie będzie. Nastała wielka konsternacja. Zerwanie stosunków dyplomatycznych z Sowietami? Rano dopiero wyjaśniono tę sytuację z władzami angielskimi. Okazało się, że to tylko takie samowolne rozporządzenie sowieckiego komendanta w Pahlevi i że ewakuacja odbędzie się tak, jak to już uzgodniono w Moskwie. Personel obydwóch tych placówek udał się z powrotem -na swe stanowiska i nie było więcej o tym mowy, a również nie zda rżyj, się w przyszłości żaden wypadek naruszający dość na ogół dobry stosunek między władzami polskimi a sowieckimi na terenie Persji.