I. Wstęp.

Rok 1941. Egipt, piaski libijskiej pustyni. Brygada Karpacka zdobywa w tym czasie sławę w Tobruku.

Po układzie Rządu R.P. z Rosją Sowiecką rozeszła się pogłoska, że ludność cywilna będzie ewakuowana z Rosji. Pod namiotami żywo omawiano przyszłe organizowanie nowych licznych oddziałów W. P. z tych, którzy zostaną zwolnieni z łagrów sowieckich. Obiecywano sobie stworzyć potężną armię, która mocno zaważy na szali obrad pokojowych po rychłym, zdawało się, odniesieniu zwycięstwa. Nawet wybrano dla tej nowej Armii dowódcę: jeden z oficerów Karpackich Ułanów twierdził, że tylko Gen. Anders będzie mógł stanąć na wysokości zadania i t p. Ale były to nasze pobożne .życzenia, pewnego jednak nic nie wiedzieliśmy, Pierwszą wiadomość, już pewną, przywiózł ks. Władysław Słapa, kapelan Brygady Karpackiej pełniący wówczas obowiązki kapelana przy t. zw. Baonie Ćwiczebnym w Agami koło Aleksandrii. Wezwał go bowiem telegraficznie ks. Jan Brandys, Dziekan przy D-twie W.P. na Śr. Wschodzie w Kairze. Ku swemu niezmiernemu zdumieniu do wiedział się ks. Słapa, że po upływie kilku tygodni ma wyjechać do Persji, - ściśle do Teheranu - aby tam jako kierownik duszpasterstwa zorganizować służbę duszpasterską dla mającej przybyć z Rosji ludności polskiej, która następnie będzie przez jakiś czas przebywać na tere nie Iranu. Ks. Słapa został przydzielony do przyszłego sztabu t. zw. Bazy Ewakuacyjnej w Teheranie.

Pod namiotami zaszumiało! — « Kto wejdzie w skład tego sztabu? Kiedy .nastąpi wyjazd to tego egzotycznego kraju? Ilu ludzi przybędzie z Rosji?» — Wiadomo przecież było, że blisko dwa miliony Polaków' wysłano na Sybir, więc czy wszystkich obejmie ta « amnestia »? Ksiądz Słapa nie krył się ze swymi obawami: Jak zorganizować duszpasterstwo w obcym kraju, bez znajomości języków, bez pomocy innych księży? Wkrótce potem wyszedł rozkaz obejmujący listę ekipy pod nazwą: Baza Ewakuacyjna w Teheranie. Na czele jej stanął Płk Machnowski, znany wśród nas z dobroci swego charakteru, spokoju i pracowitości.

Do sztabu Płk. Machnowskiego weszli: Płk Warchol, Pik Lechner, Mjr Dr J, Wilczyński jako kwatermistrz, Kpt. Maresz, Kpt. Lurski, Mjr D. Hermnanowski, Por. W. Szewczyk, Por. Grabowski i jeszcze kilku innych oficerów i podoficerów. W końcu stycznia 1942 roku ekipa Bazy opuściła Egipt i przez Palestynę, Syrię i Irak różnymi środkami lokomocji zbliżała się do tajemniczej Persji. Gdzieś w okolicy Kanakinu kapelan Bazy odprawił Mszę św. w małym namiocie w czasie szalejącej burzy piaskowej. Po śniadaniu gospodarze obozu - Anglicy -załadowali nas do aut i - z pieśnią na ustach: - O, Boże, któryś jest na niebie » - ruszyliśmy ku rysującym się na horyzoncie górom Zagrosu. Z trudem wspinały się nasze auta po drodze wyrąbanej nad przepaściami ( bodaj na rozkaz Dariusza!) ku przełęczy Kermanshah. Na tej historycznej przełęczy zatrzymaliśmy się, aby zagrzane motory ostygły, a także aby oglądać olbrzymią ścianę skalną wygładzoną i pokrytą tajemniczymi znakami, pismem sławiącym czyny Dariusza. W Kermanshah poniżej przełęczy założyli Anglicy obóz w przewidywaniu późniejszej ewakuacji wojska polskiego z Rosji przez Persję do Iraku. Przywitali nas bardzo serdecznie a następniej po więcej niż skromnej kolacji ulokowali nas pod namiotami. Nikt prawie nie mógł spać. Czekaliśmy jak zbawienia ranka. Zdawało nam się po ciepłym Egipcie, że nocujemy na biegunie. Następny postój w Hamadanie (Ekbatana), ale kolacja i nocleg w bardzo porządnym hotelu. Persja dywanów i doskonałych szaszłyków po tatarsku łaskawie się do nas uśmiechnęła. Po południu następnego dnia zajechaliśmy przed dom poselstwa polskiego w Teheranie.